Odwróciłam się w stronę drzwi w których widziałam stał nie
kto inny jak mój nauczyciel tańca. Nie mam pojęcia co robił tutaj o tej
godzinie, ale wiedziałam, że mam przechlapane.
-Co pan tutaj robi?
-To chyba ja powinien spytać o to Ciebie
-Tańczę jak widać –zaśmiał się pod nosem i ruszył w moją
stronę.
-Wiem, że lubisz tańczyć, ale żeby wkradać się na salę, nie
podejrzewałbym
-Może dlatego, że mnie pan nie zna
-Nie mów do mnie pan, Louis jestem –wyciągnął do mnie swoją
rękę. Nie zamierzałam się zaprzyjaźniać z nauczycielem. Co prawda, był młody, ale
to nauczyciel.
-Lepiej będzie jak będzie się pan trzymał ode mnie z daleka –ominęłam
go zabierając po drodze swoją torbę.
-Nie sądziłem, że będzie tak trudno –mruknął pod nosem.
-Co proszę?
-Odprowadzić Cię, chyba nie chcesz wychodzić oknem? –uśmiech
gościł na jego twarzy przez cały czas. Wnerwiał mnie tym. Zmierzyłam go
wzrokiem, po czym ruszyłam w stronę wyjścia. Usłyszałam tylko jego śmiech a
zaraz po tym kroki.
Wyszłam na zewnątrz bez większego problemu. Ochroniarz znał
już Louisa, więc wiedział, że to nauczyciel i pewnie podejrzewał, że zostałam
po lekcjach. Na dworze nie było już zbyt ciepło, więc nałożyłam na ramiona
bluzę, lecz dalej było mi zimno.
-Dziękuję? –powiedział bacznie mi się przyglądając.
-Mogłam równie dobrze wyjść oknem
-Dlaczego się tak zachowujesz?
-Jak?
-Próbujesz mnie zbyć, jesteś nie miła. Nie pozbędziesz się
mnie, chcę się z Tobą zaprzyjaźnić
-Nie zaprzyjaźniam się z nauczycielami
-Mam rzucić pracę, żeby się z Tobą spotykać?
-Nie, bo ja nie chcę. Chyba musisz to zrozumieć, nie jestem
jak reszta dziewczyn z mojej grupy, nie ślinię się na pana widok
-To ty zepsułaś mi auto
-Do widzenia –rzuciłam idąc w stronę swojego domu.
-Podwieźć Cię?
-Nie, dziękuję –krzyknęłam i przyśpieszyłam. Miałam dość
rozmowy z nim na dzisiaj. Irytujący człowiek. Podobny do Ciebie.
Doskonale znałam
tą drogę i wiedziałam, że nie jest to najlepsza okolica. Było późno i nie
wiadomo jakie typki tutaj chodzą. Mogłam się zgodzić i pojechać z nim, ale moje
ego jest ważniejsze. Czasami nienawidzę samej siebie. Jestem beznadziejnym
człowiekiem i nie wiem dlaczego moi przyjaciele dalej ze mną są. Bo to przyjaciele. Cieszę się, że ich
mam. Oni zostaną ze mną, gdy chłopak zostawi. Nie mam zamiaru szukać miłości,
bo to nikomu nie wychodzi na dobre. Dalej nie mogę się otrząsnąć po moim „jedynym”.
On mnie zmienił, ale na złe. Zdaje sobie z tego sprawę, ale nie mam zamiaru się
zmieniać. Jest dobrze tak jak jest. Niech Louis się w nic nie wpieprza. Wygląda
na nachalnego.
Doszłam do domu
nie ruszona. Na moje szczęście nikt tam się nie kręcił. Pchnęłam drzwi i
weszłam do środka. Nie było słychać żadnych hałasów. Możliwe, że rodzice poszli
już spać. Przecież jutro ciężki dzień przed nimi. Jak zawsze. Rozebrałam się, a
torbę zaniosłam do łazienki. W salonie palił się telewizor, gdyż widziałam
lekkie niebieskie światło. Bałam się, że mogą być to rodzice. Nie miałam siły
na żadne kłótnie z nimi. Miałam zamiar położyć się spać, jednak postanowiłam
tam wejść. Zastałam tam jednak Conora. Uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego
wtulając się w jego tors. Był moim bratem i pewnie powinniśmy się nienawidzić i
kłócić, ale my te stereotypy obalaliśmy. Bardzo go kochałam, lubiłam z nim
rozmawiać i się do niego przytulać. Był moim starszym bratem. Przy nim czułam
się bezpiecznie.
-Jak na zajęciach?
-Mamy nowego nauczyciela, Zayn chciał zepsuć mu samochód,
ale ja to zrobiłam, bo mnie sprowokował, wylądowałam na komisariacie,
pokłóciłam się z rodzicami. Nic się nie działo specjalnego –zaśmiałam się,
mimo, że nie do końca było mi do śmiechu. Conor uderzył mnie w ramię.
-Co ty dziecko wyprawiasz? Nie nudzi Ci się już takie
zachowanie
-Taka jestem Conor, nie zmienisz tego –powiedziałam wstając.
-Ja wiem jaka byłaś kiedyś, zanim stały się pewne rzeczy i
widzę jaka jesteś teraz, po nich. Nie oszukasz mnie, przecież jestem twoim
bratem
-Marudzisz. Idę się umyć i spać, bo jestem śpiąca
-Dobranoc siostrzyczko
*następny dzień*
Obudziłam się strasznie wyspana, więc spodziewałam się, że jest późna godzina. Nie myliłam się. Zegar
wskazywał siedem minut po dwunastej. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej
wstałam z łóżka i nałożyłam na ramiona bluzę, a na stopy kapcie i zeszłam na
dół. Już na schodach słyszałam czyjeś głosy i wiedziałam, że nie są to rodzice.
Jedynie kto przyszedł mi do głowy był oczywiście Conor. Nie weszłam jednak do
salonu a do kuchni, a tam zastałam kogoś innego. Stała tam jakaś kobieta i
krzątała się tu i tam.
-Kim pani jest?
-Dzień dobry panno Bell. Jestem nową gosposią. Zrobić pani
śniadanie? –kobieta była zadowolona, pozytywna osoba.
-Tak, tak, nie widziała pani mojego brata?
-Jest w salonie z jakąś dziewczyną –dziewczyną? Wiedziałam,
że Conor się z kimś spotyka, ale nie przedstawił mi jej nigdy. Czasami nawet
zaczynałam w to wątpić, no bo mówił, że ma a ja jej nigdy nie widziałam. Zdjęć
też nie chciał mi pokazać. Jedynie mi trochę o niej opowiedział, ale mógł
równie dobrze to zmyślić.
Weszłam do pomieszczenia i rzeczywiście zastałam tam Conora
z jakąś dziewczyną. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, bo teraz wiedziałam,
że nie kłamał. Ona była przepiękna, a z jego opowiadać wynikało, że bardzo
mądra i miła. Był z nią szczęśliwy. Teraz siedzieli na kanapie z szerokimi
uśmiechami. Wyglądali na takich szczęśliwych. Coś mnie w środku zabolało. Od
jakiegoś czasu wmawiam sobie, że miłość jest mi niepotrzebna. Że skończy się
tak jak wszystko. Szybko i boleśnie. Ale teraz zdałam sobie sprawę, że jest to
coś za czym tęsknię i czego potrzebuję. Nie, nie, nie, to zwykłe żarty. Nie
mogę o tym myśleć.
-Cześć –powiedziałam podchodząc do nich bliżej.
-O cześć Vicotria. Chciałbym Ci przedstawić moją dziewczynę.
Victoria to jest Clara, Clara to jest Victoria
-Miło mi Cię poznać –powiedziałam przytulając ją do siebie.
-Mi Ciebie też. Może chcesz z nami obejrzeć jakiś film?
-Nie, nie, dziękuję. Idę zjeść śniadanie, a was zostawiam
samych gołąbeczki –zaśmiałam się i wróciłam do kuchni, gdzie gosposia miała już
przygotowane dla mnie śniadanie.
*pół godziny później*
Ubrałam się w luźne rzeczy i zrobiłam lekki makijaż. Włosy
związałam w kucyk i byłam gotowa. Jako,
że dzisiaj nie miałam zajęć postanowiłam pójść pobiegać. Nie mam nic lepszego
do roboty, więc zrobię coś użytecznego.
__________________________________________________
Wydaje mi się, że rozdział jest całkiem długi. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. Sama się dziwię, że udało mi się napisać ten rozdział, bo nie miałam żadnych chęci. No ale cóż, jest.
Jeśli chcecie, żebym informowała was o nowych rozdziałach na tt, to podajcie swoje nazwy w zakładce "informowani" :)
Niedługo zmienię szablon, więc pojawi się mała sonda. Chciałabym wiedzieć ile osób czyta tego bloga. Nie ma wiele wyświetleń, więc wydaje mi się, że moi starzy czytelnicy już zrezygnowali. Wiem, że jacyś są, ale chyba nie wszyscy. Więc jak tylko się pojawi prosiłabym was, żebyście zagłosowali :)
No by było na tyle, do następnego x