czwartek, 17 kwietnia 2014

zawieszenie

Bardzo was przepraszam, ale nie idzie mi to opowiadanie. Źle to wszystko zaczęłam i nie do końca idzie mi realizowanie pomysłu. Naprawdę bardzo was przepraszam, a przede wszystkim osobę, która zrobiła dla mnie zwiastun i ta która zrobiła dla mnie szablon. Ale mam nadzieję, że się nie zmarnuje - jak ktoś chce to może użyć tego szablonu do swojego bloga. Jako iż jest to zamówienie to potrzebna jest zgoda moja, a ja się zgadzam, możecie brać :)
Bardzo was przepraszam, ale blog zostaje zawieszony, mam nadzieję, że mi to wybaczycie :)

niedziela, 6 kwietnia 2014

rozdział 4

Zjadłam przyszykowane śniadanie przez nową gosposię. Z jednej strony jest to dobre, bo nie musimy nic robić, ale z drugiej rodzice powinni sami pomyśleć, że mamy dużo lat i powinniśmy mieć trochę obowiązków. Ale skąd oni mogą to wiedzieć? Przecież chcą dla nas dobrze, chcą żebyśmy nic nie robili. Powinnam się cieszyć, ale wolałabym nie mieć tego, tej gosposi, tyle pieniędzy, a mieć rodziców. Chciałabym żebyśmy niedziele spędzali razem, mama tata ja i Conor. Tęsknie za tymi latami gdzie oboje byli w domu już o osiemnastej. Wtedy nie wykorzystywałam tego czasu dobrze, bo nie sądziłam, że pare lat później mogę tego nie mieć. Zawsze były jakieś kłótnie, też nie chciało mi się pomagać, to był ten wiek. Teraz chciałabym ich za to przeprosić, ale nie mam nawet okazji. Zastać ich w domu to jakiś cud. To pracoholicy. Nie mam normalnego domu, a bardzo bym chciała.
   Zaniosłam talerze do zlewu i poszłam do swojego pokoju. Conor razem ze swoją dziewczyną był już u siebie. Cieszę się, że ona jednak istnieje. Znam mojego brata i uważałam, że mnie oszukuje. Jednak cieszę się, że jest z nią szczęśliwy. Muszę przyznać, że jest wspaniałym chłopakiem a do tego przystojnym. Mam nadzieję, że ona pokochała go za to jaki jest, a nie jak wygląda. Doskonale przecież wiemy, że wygląd to też coś, ale najważniejsze jest to co masz w środku. Jeśli spotkasz odpowiednią osobę to ona właśnie za to Cię pokocha. Zawsze chciałam znaleźć takiego chłopaka, ale to chyba nie dla mnie. Teraz nie chcę żadnego, mam ich dość. Gdybym nie znała swojego brata to powiedziałabym, że oni wszyscy są tacy sami. Ale nie. Są wyjątki, tylko gdzie je znaleźć?
     Wyciągnęłam z szafy ubrania na dzisiaj i poszłam do łazienki. <klik> Tam się przebrałam i zrobiłam makijaż. Nie mamy dzisiaj zajęć, więc nie mam pojęcia co dzisiaj robić. W takich momentach chciałabym mieć przyjaciółkę z którą mogłabym poplotkować. Ale mam za to przyjaciół, trzech przyjaciół. Zadzwonię do nich i się umówimy.
-Cześć Zayn, wychodzimy dzisiaj gdzieś?
-Jasne, wpadnij najpierw do nas
-Dobra, będę za 10 minut –powiedziałam i rozłączyłam się. Nałożyłam na stopy trampki i wyszłam z domu. Do Zayna mam dość kawałek, więc wsiadłam w autobus. Nienawidzę tym jeździć. Jest tam pełno ludzi, którzy gdzieś się śpieszą, albo wracają z zakupów i nawet nie raczą podzielić się miejscem. Położą swoje zakupy i są zadowoleni, ugh. Na całe szczęście nie jechałam zbyt długo i po chwili wychodziłam z autobusu i kierowałam się do domu Malika. Wiedziałam, że możemy pojechać na jakąś imprezę, ale chyba jednak było za wcześnie. Nie mam pojęcia gdzie mają zamiar się wybrać, ale na pewno wymyślą coś fajnego.

-Gdzie jedziemy? –zapytałam gdy siedzieliśmy wszyscy w samochodzie, a Malik obrał nieznany mi kierunek.
-Tu niedaleko jest club w którym można się zabawić w trochę inny sposób niż my to robimy zawsze –zaśmiał się pod nosem Liam.
-Czyli gdzie jedziemy?
-Do clubu karaoke
-Przecież nie potrafimy śpiewać!
-A kto powiedział, że musimy umieć?
-Jesteście głupi
-I za to nas kochasz –Niall uderzył mnie w ramię a ja się zaśmiałam. To prawda. Mają często głupie pomysły, czasem wylądujemy na komisariacie, ale ja ich kocham i nie zamienię na nikogo innego. To moi przyjaciele. Nie są tacy źli jak może się to wydawać. Wszyscy się ich boją bo wiedzą co potrafią. Nie raz się bili, nie raz psuli imprezy. To tacy chuligani, a ja jeżdżę wszędzie z nimi i można by powiedzieć, że im pomagam. Takie życie mi się podoba, nie chcę wracać do siebie sprzed kilku lat. Teraz nic mnie nie obchodzi, robię wszystko dla zabawy. Mam gdzieś czy policja nas zgarnie czy nie. Wtedy bym się tym przejmowała, bym się bała, ale nie teraz. Już nie jestem tą samą Victorią.
          Nareszcie dojechaliśmy na miejsce. Muszę przyznać, że było całkiem fajnie. W środku było przytulnie i dość dużo ludzi. Raczej znajome twarze. Chłopaki zwrócili na nas uwagę, ale raczej będą bali się podejść ze względu na moich przyjaciół. To nawet dobrze, bo nie mam teraz ochoty na żadne miłosne zagrania. Chcę się zabawić, mimo, że nie do końca wiem jak. Przecież tu nie ma alkoholu. Jedyne co dostałam w ‘barze’ to był sok. Nagle na scenę wbiegł jakiś facet, który zapraszał pierwsze osoby do śpiewania. Znalazł się jakiś chłopak, przystojny. Z chęcią go posłuchałam. Miał ładny głos. Stałam oparta o blat, gdy ktoś do mnie podszedł. Nie mogłam uwierzyć. Co on tu robi? Śledzi nas?
-Cześć Victoria
-Czego ty ode mnie chcesz Louis?
-A co ty taka zła, co? –zaśmiał się a swój palec wsadził w moje żebro. Zabolało. Nigdy nie lubiłam gdy ktoś mi tak robił. 
-Louis, zostaw mnie
-Dlaczego? Przecież chcę się z Tobą zakolegować –odpowiedział tuż przy moim uchu, przez co przeszedł po moim ciele dreszcz. Chyba to zauważył bo się zaśmiał pod nosem. –Idziemy zaśpiewać?
-Nie umiem śpiewać
-Nie musisz umieć, chodź
-Sam idź, ja jestem z przyjaciółmi
-Co tu się dzieje? –podszedł do nas Malik. –Kogo ja tu widzę, coś Ci robi?
-Nie, Zayn. Zostaw nas samych, sama sobie poradzę
-Nie lubię typka –wycedził przez zęby, a ja go próbowałam odepchnąć, żeby sobie poszedł. Zayn jest skłonny do bicia. Robi to gdy tylko coś mu się pasuje, a wiem, że nie lubi Louisa. Wolałabym gdyby trzymali się od siebie z daleka.
-Idź Zayn, proszę
-Dobra, jakby coś to jestem niedaleko
-Dziwny ten twój przyjaciel. Chyba mnie nie lubi –nie wiem czemu on się ciągle uśmiecha. Może ma piękny uśmiech, ale niech przestanie. Drażni mnie to. –Skoro nie chcesz iść ze mną to pójdę sam –rzucił tylko i ruszył w stronę sceny. Podszedł do mnie Niall.
-Co on od Ciebie chce? Jak chcesz to mogę się z nim rozprawić
-Nie, Niall. Wszystko w porządku, stara się, żebym go polubiła, jak każdy przecież
-No tak, moja śliczna przyjaciółka –powiedział i rozczochrał mi włosy, po czym objął ramieniem. Louis był już na scenie, a muzyka zaczęła lecieć. Dziewczyny patrzały jak zahipnotyzowane, strasznie się im podobał. A kiedy zaczął śpiewać, wow. Ma świetny głos. Super tańczy i do tego pięknie śpiewa. Nie spodziewałam się. Cały czas na mnie patrzył, ale się nie wstydziłam. Przecież ja pierwsza wzroku nie odwracam.
-no, no, całkiem nieźle –rzucił blondyn, który chyba miał podobne zdanie do mnie. –Wracam do chłopaków, idziesz?
-Nie, ja tu jeszcze chwilę zostanę
Kiedy Louis skończył to podszedł do mnie, a wzrok dziewczyn skupił się na nas. Uśmiechnęłam się tylko i go przytuliłam. Był wyraźnie zdziwiony, nie spodziewał się tego, ale ja to zrobiłam by dopiec dziewczynom. Chciało mi się śmiać gdy widziałam je złowrogie spojrzenia.

         Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu.
________________________________________
Taki może troszkę nudny, ale obiecuję, że będzie już tylko ciekawiej. Przynajmniej się postaram. 
Dziękuję osobom, które komentują i proszę o więcej :) 
Bardzo też bym prosiła o głos w ankiecie, przeczytajcie aktualności. 
Do następnego x  

piątek, 28 marca 2014

rozdział 3

Odwróciłam się w stronę drzwi w których widziałam stał nie kto inny jak mój nauczyciel tańca. Nie mam pojęcia co robił tutaj o tej godzinie, ale wiedziałam, że mam przechlapane.
-Co pan tutaj robi?
-To chyba ja powinien spytać o to Ciebie
-Tańczę jak widać –zaśmiał się pod nosem i ruszył w moją stronę.
-Wiem, że lubisz tańczyć, ale żeby wkradać się na salę, nie podejrzewałbym
-Może dlatego, że mnie pan nie zna
-Nie mów do mnie pan, Louis jestem –wyciągnął do mnie swoją rękę. Nie zamierzałam się zaprzyjaźniać z nauczycielem. Co prawda, był młody, ale to nauczyciel.
-Lepiej będzie jak będzie się pan trzymał ode mnie z daleka –ominęłam go zabierając po drodze swoją torbę.
-Nie sądziłem, że będzie tak trudno –mruknął pod nosem.
-Co proszę?
-Odprowadzić Cię, chyba nie chcesz wychodzić oknem? –uśmiech gościł na jego twarzy przez cały czas. Wnerwiał mnie tym. Zmierzyłam go wzrokiem, po czym ruszyłam w stronę wyjścia. Usłyszałam tylko jego śmiech a zaraz po tym kroki.
Wyszłam na zewnątrz bez większego problemu. Ochroniarz znał już Louisa, więc wiedział, że to nauczyciel i pewnie podejrzewał, że zostałam po lekcjach. Na dworze nie było już zbyt ciepło, więc nałożyłam na ramiona bluzę, lecz dalej było mi zimno.
-Dziękuję? –powiedział bacznie mi się przyglądając.
-Mogłam równie dobrze wyjść oknem
-Dlaczego się tak zachowujesz?
-Jak?
-Próbujesz mnie zbyć, jesteś nie miła. Nie pozbędziesz się mnie, chcę się z Tobą zaprzyjaźnić
-Nie zaprzyjaźniam się z nauczycielami
-Mam rzucić pracę, żeby się z Tobą spotykać?
-Nie, bo ja nie chcę. Chyba musisz to zrozumieć, nie jestem jak reszta dziewczyn z mojej grupy, nie ślinię się na pana widok
-To ty zepsułaś mi auto
-Do widzenia –rzuciłam idąc w stronę swojego domu.
-Podwieźć Cię?
-Nie, dziękuję –krzyknęłam i przyśpieszyłam. Miałam dość rozmowy z nim na dzisiaj. Irytujący człowiek. Podobny do Ciebie.
     Doskonale znałam tą drogę i wiedziałam, że nie jest to najlepsza okolica. Było późno i nie wiadomo jakie typki tutaj chodzą. Mogłam się zgodzić i pojechać z nim, ale moje ego jest ważniejsze. Czasami nienawidzę samej siebie. Jestem beznadziejnym człowiekiem i nie wiem dlaczego moi przyjaciele dalej ze mną są. Bo to przyjaciele. Cieszę się, że ich mam. Oni zostaną ze mną, gdy chłopak zostawi. Nie mam zamiaru szukać miłości, bo to nikomu nie wychodzi na dobre. Dalej nie mogę się otrząsnąć po moim „jedynym”. On mnie zmienił, ale na złe. Zdaje sobie z tego sprawę, ale nie mam zamiaru się zmieniać. Jest dobrze tak jak jest. Niech Louis się w nic nie wpieprza. Wygląda na nachalnego.
    Doszłam do domu nie ruszona. Na moje szczęście nikt tam się nie kręcił. Pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Nie było słychać żadnych hałasów. Możliwe, że rodzice poszli już spać. Przecież jutro ciężki dzień przed nimi. Jak zawsze. Rozebrałam się, a torbę zaniosłam do łazienki. W salonie palił się telewizor, gdyż widziałam lekkie niebieskie światło. Bałam się, że mogą być to rodzice. Nie miałam siły na żadne kłótnie z nimi. Miałam zamiar położyć się spać, jednak postanowiłam tam wejść. Zastałam tam jednak Conora. Uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego wtulając się w jego tors. Był moim bratem i pewnie powinniśmy się nienawidzić i kłócić, ale my te stereotypy obalaliśmy. Bardzo go kochałam, lubiłam z nim rozmawiać i się do niego przytulać. Był moim starszym bratem. Przy nim czułam się bezpiecznie.
-Jak na zajęciach?
-Mamy nowego nauczyciela, Zayn chciał zepsuć mu samochód, ale ja to zrobiłam, bo mnie sprowokował, wylądowałam na komisariacie, pokłóciłam się z rodzicami. Nic się nie działo specjalnego –zaśmiałam się, mimo, że nie do końca było mi do śmiechu. Conor uderzył mnie w ramię.
-Co ty dziecko wyprawiasz? Nie nudzi Ci się już takie zachowanie
-Taka jestem Conor, nie zmienisz tego –powiedziałam wstając.
-Ja wiem jaka byłaś kiedyś, zanim stały się pewne rzeczy i widzę jaka jesteś teraz, po nich. Nie oszukasz mnie, przecież jestem twoim bratem
-Marudzisz. Idę się umyć i spać, bo jestem śpiąca
-Dobranoc siostrzyczko

*następny dzień*

Obudziłam się strasznie wyspana, więc spodziewałam się,  że jest późna godzina. Nie myliłam się. Zegar wskazywał siedem minut po dwunastej. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej wstałam z łóżka i nałożyłam na ramiona bluzę, a na stopy kapcie i zeszłam na dół. Już na schodach słyszałam czyjeś głosy i wiedziałam, że nie są to rodzice. Jedynie kto przyszedł mi do głowy był oczywiście Conor. Nie weszłam jednak do salonu a do kuchni, a tam zastałam kogoś innego. Stała tam jakaś kobieta i krzątała się tu i tam.
-Kim pani jest?
-Dzień dobry panno Bell. Jestem nową gosposią. Zrobić pani śniadanie? –kobieta była zadowolona, pozytywna osoba.
-Tak, tak, nie widziała pani mojego brata?
-Jest w salonie z jakąś dziewczyną –dziewczyną? Wiedziałam, że Conor się z kimś spotyka, ale nie przedstawił mi jej nigdy. Czasami nawet zaczynałam w to wątpić, no bo mówił, że ma a ja jej nigdy nie widziałam. Zdjęć też nie chciał mi pokazać. Jedynie mi trochę o niej opowiedział, ale mógł równie dobrze to zmyślić.
Weszłam do pomieszczenia i rzeczywiście zastałam tam Conora z jakąś dziewczyną. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, bo teraz wiedziałam, że nie kłamał. Ona była przepiękna, a z jego opowiadać wynikało, że bardzo mądra i miła. Był z nią szczęśliwy. Teraz siedzieli na kanapie z szerokimi uśmiechami. Wyglądali na takich szczęśliwych. Coś mnie w środku zabolało. Od jakiegoś czasu wmawiam sobie, że miłość jest mi niepotrzebna. Że skończy się tak jak wszystko. Szybko i boleśnie. Ale teraz zdałam sobie sprawę, że jest to coś za czym tęsknię i czego potrzebuję. Nie, nie, nie, to zwykłe żarty. Nie mogę o tym myśleć.
-Cześć –powiedziałam podchodząc do nich bliżej.
-O cześć Vicotria. Chciałbym Ci przedstawić moją dziewczynę. Victoria to jest Clara, Clara to jest Victoria
-Miło mi Cię poznać –powiedziałam przytulając ją do siebie.
-Mi Ciebie też. Może chcesz z nami obejrzeć jakiś film?
-Nie, nie, dziękuję. Idę zjeść śniadanie, a was zostawiam samych gołąbeczki –zaśmiałam się i wróciłam do kuchni, gdzie gosposia miała już przygotowane dla mnie śniadanie.

*pół godziny później*


Ubrałam się w luźne rzeczy i zrobiłam lekki makijaż. Włosy związałam w kucyk i byłam  gotowa. Jako, że dzisiaj nie miałam zajęć postanowiłam pójść pobiegać. Nie mam nic lepszego do roboty, więc zrobię coś użytecznego.

__________________________________________________ 

Wydaje mi się, że rozdział jest całkiem długi. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. Sama się dziwię, że udało mi się napisać ten rozdział, bo nie miałam żadnych chęci. No ale cóż, jest.
Jeśli chcecie, żebym informowała was o nowych rozdziałach na tt, to podajcie swoje nazwy w zakładce "informowani" :)

Niedługo zmienię szablon, więc pojawi się mała sonda. Chciałabym wiedzieć ile osób czyta tego bloga. Nie ma wiele wyświetleń, więc wydaje mi się, że moi starzy czytelnicy już zrezygnowali. Wiem, że jacyś są, ale chyba nie wszyscy. Więc jak tylko się pojawi prosiłabym was, żebyście zagłosowali :)
No by było na tyle, do następnego x 

poniedziałek, 17 marca 2014

rozdział 2

Zaraz po zajęciach tak jak zawsze mieliśmy wrócić do domu. Chłopcy mieli mnie odwieść i wszystko miało być tak jak było zawsze i wydawało się, że tak będzie. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy spod szkoły. Podczas jazdy śmialiśmy się i wygłupialiśmy - jak zawsze. W pewnym momencie Zayn zaparkował pod sklepem. Wszystko byłoby normalne, gdyby nie wrócił ze sprayem.
-Po co Ci to? -zapytałam, gdy tylko zasiadł za kierownicą z szerokim uśmiechem.
-Nie wie z kim zadarł -odparł mi, a ja nie do końca go zrozumiałam. Jednak bardzo szybko udało mi się zrozumieć jaki ma plan.
-Jesteś nienormalny, uspokój się Malik -odparłam ale mnie zignorował i z powrotem pojechał pod szkołę.

Tak jak sądził samochód Louisa nadal stał pod szkołą. Miałam nadzieję, że Zayn robi sobie tylko głupie żarty, że tak naprawdę tego nie zrobi, ale sama siebie oszukiwałam. Doskonale wiedziałam, że on nie odpuszcza.
Zayn wysiadł z samochodu, a za nim cała reszta. Zrobiłam to samo i już po chwili stałam obok nich na parkingu.
-Skąd wiesz, że to jego samochód? -zapytałam srogo patrząc mu w oczy.
-Kto jak kto, ale ty powinnaś mnie znać doskonale -zakpił i potrząsnął butelką. Naprawdę miałam dość jeżdżenia po komisariatach i nie wiedziałam co mam zrobić. Nie da się go powstrzymać i to wiem, więc może powinnam wejść do samochodu? Przecież prędzej czy później przyjedzie policja i nas zgarnie. Dlaczego zostałam? Cały czas próbowałam namówić go, żeby tego nie robił. Robiłam co mogłam, ale na nic. Mogłam równie dobrze usunąć się stamtąd i nie mieć później kłopotów, ale coś mnie tam trzymało. Coś mi mówiło, że muszę go powstrzymać. Nie może tego zrobić.
-Zayn proszę Cię, nie rób tego, nie jest wart -dalej go błagałam.
-Victoria co się z Tobą dzieje? Nie pasuje Ci to? Idź do samochodu i tam poczekaj -prawie krzyknął zły moim ciągłym błaganiem -no chyba, że Ci na nim zależy -dodał nieco ciszej, lecz udało mi się to usłyszeć.
-Że co proszę? -zaśmiałam się -mi? na nim? zależy? jesteś śmieszny! daj mi ten spray! -krzyknęłam i wyrwałam mu butelkę z ręki. Sama zaczęłam bazgrać po samochodzie z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie wiem czemu tak zareagowałam. Dlaczego dałam się ponieść emocjom? Przecież powiedział tylko, że może mi na nim zależy a tak naprawdę go nie znam. Widziałam go tylko jeden jedyny raz!
-Psy! -krzyknął Niall ale oczywiście było za późno. Wyprostowałam się i rzuciłam butelkę na ziemię.
-Jesteście zatrzymani -wysiedli i zabrali nas na komisariat.

-Ile razy to już się widzieliśmy w tym miesiącu? Pięć? Sześć? Dziesięć? -mówił policjant, którego doskonale znałam. -Zawiadomię pańskich rodziców
-Przecież jestem dorosła
-Jest pani tego taka pewna? Bo ja nie
-A ja tak, nie musi komisarz ich fatygować, nic to nie da
-Ma pani 19 lat, całe życie przed sobą. Po co pani to robi? Przez kolegów? Może czas ich zmienić?
-Nie będziesz mi życia układał, mogę już iść?
-Zdajesz sobie sprawę, że niedługo możesz zostać nawet zamknięta w więzieniu prawda?
-Ale jeszcze nie teraz, mogę iść?
-Mam nadzieję, że nie do widzenia

-Mamy Cię już dość! Psujesz nasz wizerunek, zdajesz sobie z tego sprawę?! -krzyknął ojciec, gdy tylko weszliśmy do domu i zostaliśmy sami.
-No tak, przecież to jest właśnie najważniejsze!
-Masz wszystko czego tylko chcesz, wszystko. Gdzie popełniamy błąd?
-A czy mam was gdy tylko chcę? Czy spędzacie ze mną czas gdy tego chcę? Czy mam to co jest najważniejsze? Czy mam prawdziwych rodziców? Czy ktoś mnie kocha? Bo ja tak nie uważam! Zamiast mi prawić kazania zastanówcie się nad swoim zachowaniem! -wybiegłam z domu trzaskając drzwiami przez jakiś czas biegnąć przed siebie z załzawionymi oczami. Nie lubię sprawiać im kłopotów, nie lubię ich smucić. Kocham ich, ale czy oni mnie też? Są zajęci pracą, nie zauważają mnie. Kiedy ostatni raz widziałam ich w tym tygodniu? Wychodzą z samego rana i wracają późną nocą, kiedy śpię.
      Nie wiedziałam gdzie idę, po co idę i dlaczego. Mogłam iść do swojego pokoju i tam się zamknąć, ale musiałam uciec z domu. Postanowiłam, że udam się do szkoły. Dalej łzy leciały po moich policzkach, ale ja nie mogę płakać. Czemu to robię? Przecież jestem Victoria Bell. Ja nigdy nie płaczę, nikt nie może mnie skrzywdzić, przecież ja nie czuję.

Upewniłam się, że nikogo nie ma w okolicy i otworzyłam okno prześlizgując się do środka. Stanęłam na środku sali na której zawsze tańczę podczas zajęć. Było całkowicie ciemno. Byłam pewna, że nikogo nie ma, więc włączyłam muzykę i zaczęłam tańczyć. Zawsze wtedy się uspokajałam. Taniec to to co kocham robić. Zawsze wpływa na mnie pozytywnie. To dzięki mamie pokochałam to co robię teraz. Gdy byłam malutką dziewczynką zawsze razem tańczyłyśmy. Kochałam to tak samo jak ona. Uczyła mnie, bo sama kiedyś tańczyła w szkole. Nie rozwinęła się na tyle, by móc zostać tancerką, którą zawsze pragnęła być. Poznała tatę i się od razu się zakochała. Potem urodził się Conor i ja. Zajęła się nami i nie tańczyła więcej. Jedynie gdy uczyła tego mnie. Wiem, że bardzo chce, żebym spełniła jej marzenia. Albo raczej chciała. Teraz nie ma tyle czasu dla mnie co kiedyś. Teraz nie jest tak samo. Już nie mam rodziców tych samych co kiedyś.
      Włączyłam muzykę na tyle cicho by nikt z zewnątrz nie mógł jej usłyszeć, ale na tyle głośno bym mogła spokojnie tańczyć. Wszystkie złe emocje od razu wyparowały jak przy pstryknięciu palcem. Teraz czułam, że żyję. Skupiłam się jedynie na tym co robiłam i tak upłynęły trzy minuty. Kiedy piosenka się skończyła od razu usłyszałam klaskanie.
______________________________________

Tak, tak, wiem, wiem, nie jest za długi, zawalam na samym początku, no ale cóż, bywa i tak, przepraszam :)
Mam nadzieję, że nie ma żadnych błędów, ale za jakiekolwiek przepraszam również :)

Dziękuję osobom, które komentują! Widzę, że nie są to moi "starzy" czytelnicy, ale mam nadzieję, że i oni tutaj są. Halo? No nic, mam nadzieję, że się podobało i tym razem będzie więcej komentarzy :) x

poniedziałek, 10 marca 2014

rozdział 1

-dziękuję bardzo, możecie już zbierać się do domu -powiedziała nasza nauczycielka, więc sięgnęłam swoją wodę z podłogi i wzięłam kilka łyków. Byłam wyczerpana i najlepiej położyłabym się do łóżka, jednak przyzwyczaiłam się do tego w pewnym sensie. Skoro chcę tańczyć to muszę solidnie pracować, bo inaczej jest to bez sensu, prawda? Razem z resztą dziewczyn udałam się do szatni i po pięciu minutach wyszłam, czekając na sali na chłopaków. W pewnym momencie weszła pani Rain i oznajmiła, że jest w ciąży. Pogratulowałam jej, ale co będzie ze szkołą?
-Pójdę na urlop, moje miejsce zajmie pan Tomlinson. Myślę, że go polubicie. Nie jest dużo starszy od was -powiedziała to na jednym tchu. Uśmiechnęłam się przyjaźnie i pożegnałam, po czym razem z przyjaciółmi opuściłam szkołę. Zayn prowadził, a ja z Niallem siedziałam z tyłu. Zaproponowali, żebyśmy poszli do kina dzisiaj wieczorem. Oczywiście się zgodziłam. W czasie drogi również opowiedziałam im o nowym nauczycielu. Raczej nie byli zadowoleni iż pani Rain jest naprawdę śliczną kobietą, ma to co mężczyźni lubią. Wydaje mi się, że Tomlinson nie będzie miał na początku lekko.
      Zayn zaparkował na podjeździe, więc wysiadłam i powędrowałam do domu. Nikogo w nim nie zastałam. Rodzice jak zwykle w pracy, a Conor ma swoje życie. Nie wiem gdzie, kiedy i o której gdzieś wychodzi. Jest dorosły i nie spowiada mi się ze wszystkiego. Czasami się o niego martwię. Uważam, że towarzystwo w jakim się znajduje gdy nie jest najlepsze. Można pomyśleć, że spędza czas z nami, ale tak nie jest. Czasami gdzieś wyjdziemy, ale to nie oznacza, że jest z chłopcami tak związany jak ja. Nic podobnego.
      Praktycznie cały dzień spędziłam przed telewizorem. Gdy zbliżała się osiemnasta ogarnęłam się trochę i razem z chłopakami udałam do kina, a gdy już wracaliśmy wpadliśmy na imprezę do klubu. Oczywiście się tego spodziewałam, mimo to nie byłam ubrana tak jak reszta dziewczyn, ale to w niczym mi nie przeszkodziło. Sami ludzie nie zwracali na to uwagi. Kiedy byliśmy już naprawdę wstawieni nic się nie liczyło. Zabawa trwała w najlepsze. Pochłaniałam pełno kieliszków wódki i drinków. Bawiłam się chyba z każdym facetem z klubu. Podsumowując: było tak jak zawsze, świetnie się bawię, ale na drugi dzień nic nie pamiętam.

Budząc się rano czułam mocny ból głowy. Tak jak zawsze po udanej imprezie. Spałam w ubraniach i czułam smród. Alkohol, perfumy mężczyzn i papierosy. To wszystko ze sobą zmieszane nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy, które wąchałam. Szybko zeszłam na dół, gdzie dorwałam butelkę wody. Wzięłam również tabletkę i ponownie wróciłam do swojego pokoju. Ściągnęłam przepocone ciuchy i poszłam pod prysznic. Odkręciłam zimną wodę, która idealnie podziałała na moje rozgrzane ciało.
Kiedy dokładnie się umyłam wyszłam spod prysznica i ubrałam czystą bieliznę. W pokoju miałam wielki bałagan, więc ledwo przedostałam się do szafy. Wybrałam z niej zestaw na dzisiaj i nałożyłam go na ciało. <klik> Była godzina jedenasta, a dzisiejsze zajęcia były na piętnastą.

Weszłam z domu, klucząc go za sobą. Od razu skierowałam się na przystanek, by tylko się nie spóźnić. Za późno wyszłam z domu, więc musiałam szybko iść. Nogi bardzo mnie bolały, ale plus był: zdążyłam.
   Wysiadłam przed szkołą tańca, do której od razu pognałam. Można pomyśleć, że to też mnie nie obchodzi i mam to gdzieś, ale nie. Taniec to moje życie, kocham to i naprawdę jestem na siebie zła, gdy spóźniam się na zajęcia.
Gdy weszłam do szatni zastałam tam tylko z trzy dziewczyny. Reszta siedziała już na sali. Szybko się przebrałam i dołączyłam do nich. Usiadłam na samym końcu i odkręciłam wodę i upiłam łyk. Włosów nie zdążyłam związać, ale nie przeszkadzało mi to. Nie zdążyłam nawet odetchnąć, a do sali wszedł przystojny mężczyzna. Szczerze to nie wierzyłam, że to jest właśnie on dopóki się nie przedstawił.
-witam was, nazywam się Louis Tomlinson i będę waszym nowym nauczycielem -na jego twarzy pojawił się przepiękny uśmiech, a oczy dziewczyn aż błyszczały. Naprawdę się im spodobał. Nie ukrywam, że nie jest przystojny, bo jest, ale doskonale zdaję sobie sprawę, że jest to nasz nauczyciel i nie mogę go podrywać. Zaraz, zaraz, ja właśnie nie zdaję sobie z tego sprawy.
-no witamy, może pokaże nam pac co potrafi? nie wygląda pan na osobę, która mogłaby umieć więcej od nas -zakpił Zayn wstając i przybliżając się powoli do Louisa. Wiedziałam, że będzie próbował się popisać, gdyż ten facet naprawdę nie wyglądał na nauczyciela. Co on może umieć więcej niż my? Raczej nic.
-myślę, że przekonacie się gdy zacznę was uczyć -odpowiedział mu bardzo spokojnie, ale Malik nie zamierzał odpuścić.
-boi się pan, że jest gorszy? -zaśmiał się i wykonał krótki taniec, który wyszedł mu naprawdę dobrze. Tomlinson nie zareagował, więc Malik kontynuował -powtórzysz to?
Wydawało mi się, że Louis naprawdę się wkurzył, ale próbował tego nie okazywać.
-proszę Cię, usiądź na miejsce i nie próbuj więcej mnie prowokować, bo się upokorzysz
-w to akurat wątpię -ponownie zakpił i usiadł na podłodze. Louis natomiast pokazał na co go stać. Byłam pod ogromnym wrażeniem. Zayn się naprawdę skompromitował tak do niego mówiąc i pokazując te słabe ruchy w porównaniu do jego. Nie mogę się doczekać, aż nas czegoś nauczy. Widać, że facet potrafi tańczyć i mimo, że nie wygląda by miał więcej lat niż my to jest świetny.
-to teraz wy pokarzecie na co was stać, wstawać -rozkazał, więc wykonaliśmy jego polecenie. Zostawiliśmy miejsce na środku i usiedliśmy pod ścianą. Louis wziął do ręki wodę i wyglądał naprawdę seksownie.
Nie wiem czy będę potrafiła się skupić. Miałaś o wiele przystojniejszych mężczyzn, on nie gra roli. 

Długo musiałam czekać na swoją kolej. Nie jest nas tutaj mało. Rozmawiałam z chłopakami, gdy reszta tańczyła i pokazywała co potrafi. Malik był wściekły i nie sądzę, by ten taniec to było jego ostatnie słowo. Liam go uspokajał, a Niall raczej skupiał się na mnie. On, tak jak ja, uważał, że Tomlinson ma talent i cieszy się na współpracę z nim. Jakbym miała powiedzieć kto z moich trzech przyjaciół ma ze mną najbliższe kontakty to bez wahania wskazałabym blondyna. Szkoła tańca to był nasz pomysł, do którego reszta się po prostu przyłączyła. Oni nie kochają tańca tak bardzo jak ja i Niall, w szczególności Malik. Zapisał się, bo my się zapisaliśmy, tańczy bo po to tu jest. Nienawidzi przegrywać, a przed chwilą właśnie się tak stało. Obawiam się. Co on może wymyślić?

-teraz wy -Louis wskazał na nas palcem i wydaje mi się, że dopiero teraz nas zauważył. Na chwilę zatrzymał na mnie wzrok, a ja po prostu wstałam i zaczęłam tańczyć.
 To nic dziwnego, że faceci się mi przyglądają. W końcu jestem jedną z najładniejszych dziewczyn, które w ogóle widział. Kiedy wykonałam swoją 'robotę' podziękował mi, a ja wróciłam na swoje miejsce.
_______________________________________________________

Jest pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam. Rozdział wyszedł długi, przynajmniej tak mi się wydaje. Chyba was zaciekawiłam, co? Mam nadzieję. Liczę na wasze opinie i komentarze. To jest naprawdę motywujące :)
PS. Dziękuję, że pięć osób skomentowało, dziękuję x
PS2. Szablon z bloga:  http://remindmelove.blogspot.com/
(chcę jakiś inny, zamówienie, ale jak na razie nikt nie chce mi wykonać bo za mało postów. Znacie kogoś kto wykona je bez problemu?)

środa, 5 marca 2014

prolog

Mam bogatych rodziców, wspaniałych przyjaciół i kochanego brata. Czy dzięki temu mogę być naprawdę szczęśliwa? Pewnie wiele osób uważa, że tak, ale mi czegoś brakuje. Brakuje mi prawdziwego ciepła i czułości ze strony rodziców. Brakuje mi kogoś kto będzie przy mnie zawsze i na zawsze. Brakuje mi chłopka, który kochałby mnie i troszczył się o mnie. Czy to moja wina, że go nie mam? Nadal nie mogę otrząsnąć się po nieudanej miłości. Cały czas pamiętam Matthew'a. Myślałam, że kocha mnie tak jak ja jego, ale nic bardziej mylnego. Nie wiem po co się łudziłam jak doskonale wiedziałam, że oni wszyscy są tacy sami. Urok osobisty? Najprawdopodobniej. Teraz nie jestem tą samą Victorią. Teraz jestem inna. Ja już nie czuję. Moje serce to kamień i nic nie może go skruszyć. Nie obchodzą mnie inni, nie obchodzą mnie rodzice, których ja nie obchodzę. Conor, Zayn, Liam i Niall. Ich kocham najbardziej na świecie, to na nich mogę liczyć i to w ich towarzystwie ciągle się znajduję. Wszyscy uważają, że jesteśmy rozpieszczonymi dzieciakami, wszyscy uważają, że ciągle pijemy, palimy i ćpamy. Ale nauczyłam się, że oni ocieniają nas po wyglądzie, w ogóle nas nie znając. Tacy już są.

Obudziłam się parę minut po ósmej. Promienie słoneczne próbowały się wedrzeć do pokoju przez zasłonięte okna. Zarzuciłam na ramiona cienki szlafrok i odsłoniłam okna, po czym wyszłam na balkon i oparłam się o barierkę. Ciepły wiatr rozwiał moje włosy, a na moich ustach pojawił się uśmiech. Lubiłam to. 
Stałam tak około pięć minut, a później zeszłam na dół, na śniadanie. Oczywiście nie zastałam tam rodziców, a Conora. Usiadłam na krześle, a on dopiero zorientował się, że tu jestem. 
-dziej dobry siostrzyczko -pocałował mnie w policzek -chcesz coś do jedzenia? 
-jakbyś mógł, to możesz zrobić mi jajecznicę -uśmiechnęłam się, by jakoś go przekonać. 
-ale musisz mi pokazać co się wczoraj nauczyłaś 
-jasne, nie ma problemu 
-na którą dzisiaj masz zajęcia? 
-na dziesiątą -nic więcej nie odpowiedział, tylko zabrał się za przygotowania. Ja natomiast pokazałam ruch, którego wczoraj się nauczyłam. 
-świetnie, nauczysz mnie kiedyś tańczyć 
-możesz przecież ze mną chodzić na zajęcia, rodzice Ci to opłacą 
-jestem trochę za stary, nie uważasz? 
-masz 24 lata, a moi przyjaciele 22
-małolaty 
-ej -rzuciłam w niego butelką, którą trzymałam w ręce. 
    Kiedy dostałam już swoje śniadanie, to zjadłam je, po czym odłożyłam talerz do zlewu. Przydałaby nam się jakaś gosposia. 
Dołączyłam do brata i razem oglądaliśmy telewizję. Zajęcia miałam na dziesiątą, więc zostało mi jeszcze trochę czasu.

Poszłam do swojego pokoju w celu przygotowania się na dzisiejsze zajęcia. Wyciągnęłam z szafki jasne dżinsy i koszulę, a na nogi wsunęłam czerwone trampki. <klik> Do torby spakowałam ciuchy oraz wodę i gotowa zeszłam na dół. Poprosiłam Conora by mnie zawiózł do szkoły, zgodził się.
      Przewiesiłam torbę przez ramię i powoli weszłam do szkoły tańca. Przy wejściu spotkałam Nialla, którego pocałowałam w policzek na przywitanie i razem poszliśmy w kierunku sali. Tam nikogo nie było, ale w szatni gdzie się przebieraliśmy na pewno. Dlatego Niall poszedł do chłopaków, a ja do dziewczyn. Nie miałam jakiś koleżanek. Dziewczyny raczej wolały mnie unikać. Byłam ładna, to prawda. Miałam chłopaków jakich tylko chciałam, to też prawda. Najlepiej tańczyłam, również prawda. Ale im raczej chodziło o to, że paliłam i piłam. Ale czy przez to można ocenić człowieka? A może on ma szczególne powody by to robić? Może on nie ma tak idealnie w domu jak mogłoby się to wydawać? Może przeszłość też nie jest kolorowa? Nikt tego nie wie, ale wszyscy Cię oceniają. Prawda jest taka, że nie jestem taka zła. Czasami chciałabym zaprzyjaźnić się z jakąś dziewczyną. Przecież chłopcy nie zawsze będę mi pomagać we wszystkim, prawda? To nie jest to samo. Ale ja już się nauczyłam z tym żyć. Kocham ich jak braci. Są ważną częścią w moim życiu. Oczywiście, oni nauczyli mnie palić i pić, ale to dlatego, że ja tego chciałam. Jestem uparta, a oni dali mi bo chciałam. Teraz mogę to zawdzięczać tylko i wyłącznie sobie.
-cześć dziewczyny -powiedziałam wchodząc do szatni. Od razu umilkły, ale tak było zawsze. Czy mnie obgadywały? Całkiem możliwe, ale żeby tak codziennie? Wszystkie jesteśmy pełnoletnie, więc to, że palę i piję to żadna nowość. One chodząc na imprezy pewnie też to robią.
-cześć -odpowiedziały zgodnie, a ja już nie zamieniałam z nimi więcej zdań. Usiadłam na ławce i przebrałam się w luźne dresowe spodnie oraz luźną bluzkę. Włosy związałam w kucyka, a nogi wsadziłam z adidasy. Byłam gotowa do zajęć, więc wyszłam z szatni, gdyż nie miałam co tam robić. Na sali już był Liam z Niallem. Zayn pewnie jeszcze się przebierał, albo nawet palił na dworze. On jest uzależniony z nas wszystkich najbardziej. No i się nie myliłam. Przyszedł gdy my już byliśmy gotowi. Nauczycielka się przyzwyczaiła się, że się spóźnia.
      Pięć minut później zaczęły się zajęcia. Pani poprosiła bym pokazała czego nauczyliśmy się na ostatniej lekcji. Był to krótki taniec, który potem został dołączony do reszty.
Czasami się zastanawiam jakim cudem udaje mi się zapamiętać wszystkie te kroki. Taniec to moje życie. Kiedy tańczę czuję, że jestem sobą. Może palenie i picie to nie jest najlepsza droga dla mnie? 
_____________________________________________
Prolog, jak prolog. Jest krótki. Mam nadzieję, że zaciekawiła was ta historia. Jest zwiastun, więc możecie go obejrzeć, by więcej się dowiedzieć. Liczę, że będziecie komentować, gdyż jest to motywacja :) 

piątek, 28 lutego 2014

cześć

Cześć, tutaj Natalia Tomlinson, prowadzę aktualnie TEGO bloga, a tutaj zacznę pisać gdy tylko zakończę tego, co się już bliża :) W zakładce bohaterzy można już sprawdzić kto będzie występował oraz można zobaczyć zwiastun :)