niedziela, 6 kwietnia 2014

rozdział 4

Zjadłam przyszykowane śniadanie przez nową gosposię. Z jednej strony jest to dobre, bo nie musimy nic robić, ale z drugiej rodzice powinni sami pomyśleć, że mamy dużo lat i powinniśmy mieć trochę obowiązków. Ale skąd oni mogą to wiedzieć? Przecież chcą dla nas dobrze, chcą żebyśmy nic nie robili. Powinnam się cieszyć, ale wolałabym nie mieć tego, tej gosposi, tyle pieniędzy, a mieć rodziców. Chciałabym żebyśmy niedziele spędzali razem, mama tata ja i Conor. Tęsknie za tymi latami gdzie oboje byli w domu już o osiemnastej. Wtedy nie wykorzystywałam tego czasu dobrze, bo nie sądziłam, że pare lat później mogę tego nie mieć. Zawsze były jakieś kłótnie, też nie chciało mi się pomagać, to był ten wiek. Teraz chciałabym ich za to przeprosić, ale nie mam nawet okazji. Zastać ich w domu to jakiś cud. To pracoholicy. Nie mam normalnego domu, a bardzo bym chciała.
   Zaniosłam talerze do zlewu i poszłam do swojego pokoju. Conor razem ze swoją dziewczyną był już u siebie. Cieszę się, że ona jednak istnieje. Znam mojego brata i uważałam, że mnie oszukuje. Jednak cieszę się, że jest z nią szczęśliwy. Muszę przyznać, że jest wspaniałym chłopakiem a do tego przystojnym. Mam nadzieję, że ona pokochała go za to jaki jest, a nie jak wygląda. Doskonale przecież wiemy, że wygląd to też coś, ale najważniejsze jest to co masz w środku. Jeśli spotkasz odpowiednią osobę to ona właśnie za to Cię pokocha. Zawsze chciałam znaleźć takiego chłopaka, ale to chyba nie dla mnie. Teraz nie chcę żadnego, mam ich dość. Gdybym nie znała swojego brata to powiedziałabym, że oni wszyscy są tacy sami. Ale nie. Są wyjątki, tylko gdzie je znaleźć?
     Wyciągnęłam z szafy ubrania na dzisiaj i poszłam do łazienki. <klik> Tam się przebrałam i zrobiłam makijaż. Nie mamy dzisiaj zajęć, więc nie mam pojęcia co dzisiaj robić. W takich momentach chciałabym mieć przyjaciółkę z którą mogłabym poplotkować. Ale mam za to przyjaciół, trzech przyjaciół. Zadzwonię do nich i się umówimy.
-Cześć Zayn, wychodzimy dzisiaj gdzieś?
-Jasne, wpadnij najpierw do nas
-Dobra, będę za 10 minut –powiedziałam i rozłączyłam się. Nałożyłam na stopy trampki i wyszłam z domu. Do Zayna mam dość kawałek, więc wsiadłam w autobus. Nienawidzę tym jeździć. Jest tam pełno ludzi, którzy gdzieś się śpieszą, albo wracają z zakupów i nawet nie raczą podzielić się miejscem. Położą swoje zakupy i są zadowoleni, ugh. Na całe szczęście nie jechałam zbyt długo i po chwili wychodziłam z autobusu i kierowałam się do domu Malika. Wiedziałam, że możemy pojechać na jakąś imprezę, ale chyba jednak było za wcześnie. Nie mam pojęcia gdzie mają zamiar się wybrać, ale na pewno wymyślą coś fajnego.

-Gdzie jedziemy? –zapytałam gdy siedzieliśmy wszyscy w samochodzie, a Malik obrał nieznany mi kierunek.
-Tu niedaleko jest club w którym można się zabawić w trochę inny sposób niż my to robimy zawsze –zaśmiał się pod nosem Liam.
-Czyli gdzie jedziemy?
-Do clubu karaoke
-Przecież nie potrafimy śpiewać!
-A kto powiedział, że musimy umieć?
-Jesteście głupi
-I za to nas kochasz –Niall uderzył mnie w ramię a ja się zaśmiałam. To prawda. Mają często głupie pomysły, czasem wylądujemy na komisariacie, ale ja ich kocham i nie zamienię na nikogo innego. To moi przyjaciele. Nie są tacy źli jak może się to wydawać. Wszyscy się ich boją bo wiedzą co potrafią. Nie raz się bili, nie raz psuli imprezy. To tacy chuligani, a ja jeżdżę wszędzie z nimi i można by powiedzieć, że im pomagam. Takie życie mi się podoba, nie chcę wracać do siebie sprzed kilku lat. Teraz nic mnie nie obchodzi, robię wszystko dla zabawy. Mam gdzieś czy policja nas zgarnie czy nie. Wtedy bym się tym przejmowała, bym się bała, ale nie teraz. Już nie jestem tą samą Victorią.
          Nareszcie dojechaliśmy na miejsce. Muszę przyznać, że było całkiem fajnie. W środku było przytulnie i dość dużo ludzi. Raczej znajome twarze. Chłopaki zwrócili na nas uwagę, ale raczej będą bali się podejść ze względu na moich przyjaciół. To nawet dobrze, bo nie mam teraz ochoty na żadne miłosne zagrania. Chcę się zabawić, mimo, że nie do końca wiem jak. Przecież tu nie ma alkoholu. Jedyne co dostałam w ‘barze’ to był sok. Nagle na scenę wbiegł jakiś facet, który zapraszał pierwsze osoby do śpiewania. Znalazł się jakiś chłopak, przystojny. Z chęcią go posłuchałam. Miał ładny głos. Stałam oparta o blat, gdy ktoś do mnie podszedł. Nie mogłam uwierzyć. Co on tu robi? Śledzi nas?
-Cześć Victoria
-Czego ty ode mnie chcesz Louis?
-A co ty taka zła, co? –zaśmiał się a swój palec wsadził w moje żebro. Zabolało. Nigdy nie lubiłam gdy ktoś mi tak robił. 
-Louis, zostaw mnie
-Dlaczego? Przecież chcę się z Tobą zakolegować –odpowiedział tuż przy moim uchu, przez co przeszedł po moim ciele dreszcz. Chyba to zauważył bo się zaśmiał pod nosem. –Idziemy zaśpiewać?
-Nie umiem śpiewać
-Nie musisz umieć, chodź
-Sam idź, ja jestem z przyjaciółmi
-Co tu się dzieje? –podszedł do nas Malik. –Kogo ja tu widzę, coś Ci robi?
-Nie, Zayn. Zostaw nas samych, sama sobie poradzę
-Nie lubię typka –wycedził przez zęby, a ja go próbowałam odepchnąć, żeby sobie poszedł. Zayn jest skłonny do bicia. Robi to gdy tylko coś mu się pasuje, a wiem, że nie lubi Louisa. Wolałabym gdyby trzymali się od siebie z daleka.
-Idź Zayn, proszę
-Dobra, jakby coś to jestem niedaleko
-Dziwny ten twój przyjaciel. Chyba mnie nie lubi –nie wiem czemu on się ciągle uśmiecha. Może ma piękny uśmiech, ale niech przestanie. Drażni mnie to. –Skoro nie chcesz iść ze mną to pójdę sam –rzucił tylko i ruszył w stronę sceny. Podszedł do mnie Niall.
-Co on od Ciebie chce? Jak chcesz to mogę się z nim rozprawić
-Nie, Niall. Wszystko w porządku, stara się, żebym go polubiła, jak każdy przecież
-No tak, moja śliczna przyjaciółka –powiedział i rozczochrał mi włosy, po czym objął ramieniem. Louis był już na scenie, a muzyka zaczęła lecieć. Dziewczyny patrzały jak zahipnotyzowane, strasznie się im podobał. A kiedy zaczął śpiewać, wow. Ma świetny głos. Super tańczy i do tego pięknie śpiewa. Nie spodziewałam się. Cały czas na mnie patrzył, ale się nie wstydziłam. Przecież ja pierwsza wzroku nie odwracam.
-no, no, całkiem nieźle –rzucił blondyn, który chyba miał podobne zdanie do mnie. –Wracam do chłopaków, idziesz?
-Nie, ja tu jeszcze chwilę zostanę
Kiedy Louis skończył to podszedł do mnie, a wzrok dziewczyn skupił się na nas. Uśmiechnęłam się tylko i go przytuliłam. Był wyraźnie zdziwiony, nie spodziewał się tego, ale ja to zrobiłam by dopiec dziewczynom. Chciało mi się śmiać gdy widziałam je złowrogie spojrzenia.

         Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu.
________________________________________
Taki może troszkę nudny, ale obiecuję, że będzie już tylko ciekawiej. Przynajmniej się postaram. 
Dziękuję osobom, które komentują i proszę o więcej :) 
Bardzo też bym prosiła o głos w ankiecie, przeczytajcie aktualności. 
Do następnego x  

7 komentarzy:

  1. Haha, czyżby Lou zarywał do Vic? :D chciałabym zobaczyć jego minę jak go przytuliła *.* czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahaha no C.U.D.N.Y rozdział!
    Jestem bardzo ciekawa następnego rozdziału.
    :D Ach ten Louis... <3 Aa.. Zayn. kocham go takiego :*
    Zapraszam do siebie > http://mystory23love.blogspot.com/
    Mam nadzieje ze zostawisz po sobie jakiś ślad. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny;) nic dodać, nic ująć. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jest nudny :) Mnie się bardzo podoba :) Bardzo fajnie piszesz, masz talent :) Czekam na następną część ;*
    Pozdrawiam i życzę weny ! :*

    http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominuję cię kochana. Wiecej informacji
    u mnie na blogu
    http://mystory23love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń